Autor: Mirosława Kostecka
Kategoria/cykl: Biografia/autobiografia/pamiętnik
Stron: 304
Wydawca: Wydawnictwo Debiutant
Rok wydania: 2022
Ocena:
Kategoria/cykl: Biografia/autobiografia/pamiętnik
Stron: 304
Wydawca: Wydawnictwo Debiutant
Rok wydania: 2022
Ocena:
W ostatnim czasie miałam przyjemność czytać dosyć kontrowersyjną książkę. Książkę, którą tak naprawdę ciężko mi jednoznacznie ocenić, gdyż nie wszystko to, o czym czytałam popierałam. Momentami byłam nawet przerażona. Ale teraz, kiedy siedzę i piszę tę recenzję dochodzę do wniosku, że w niektórych aspektach autorka miała rację. I choć osobiście nie byłabym zdolna do tego co ona, to rozumiem jej decyzje i działania.
Moje wspomnienia z tamtego czasu przesycone są bólem i cierpieniem, ale taka jest Afryka, ból, cierpienie i krwawe rytuały są powszechne. Gwałty, okaleczanie mężczyzn i kobiet w trakcie konfliktów jest na porządku dziennym, a geneza pozbawienia dziewcząt piersi jest tak stara, jak starożytne afrykańskie cywilizacje.
Temat obrzezania nie jest dla mnie tematem tabu, bo słyszałam o tym niejednokrotnie, jednak zawsze z tej gorszej strony, kiedy ofiary tych czynów zawsze przeżywały ogromne katusze i cierpienie, niejednokrotnie wcale tego „zabiegu” nie przeżywając.
Muszę przyznać, że Mirosława Kostecka to mocno kontrowersyjna osoba i tyle ile czytelników, tyle różnych opinii będzie o tej książce. Autorka szkoliła się na doskonałego żołnierza, bo taki przyświecał jej cel. Ale jako, że niektórzy twierdzili, że nigdy nie będzie „prawdziwym wojakiem”, postanowiła coś z tym zrobić. W tym celu poddała się „czyszczeniu”, czyli zabiegowi mastektomi oraz histerektomi. Zabiegi te miały na celu usprawnić ją sportowo i pozbyć się kobiecych problemów. Jej przygoda z żołnierstwem nie trwała jednak zbyt długo, dlatego później szukała dla siebie innego zajęcia. W końcu po długim czasie założyła Zakon Sióstr Błękitnych, który miał na celu uświadamiać, a także chronić kobiety i dziewczynki przed okrucieństwem jakie może je spotkać.. I choć sama nie poddałabym się „obrzezaniu” to jestem pod ogromnym wrażeniem działań autorki, zwłaszcza w krajach, w których praktyki obrzezania stają się powszechne i często dokonuje się je z niezwykłym okrucieństwem. Uważam, że w takim przypadku Mirosława Kostecka robi coś dobrego, gdyż niejednokrotnie ratuje życie dziewczynkom i chroni je przed wszelkimi atakami mężczyzn, w tym przed gwałtem.
Może to i dziwne, ale są kraje, w których żeńska część społeczeństwa nie może czuć się bezpieczne, a zwłaszcza samotne poruszanie się po swoim społeczeństwie, nie raz może doprowadzić je do tragedii.
Jej krzyk był tak przeraźliwy, tak przejmujący, że wybiegłam z namiotu, nie mogąc tego słuchać. Krzyki krzywdzonego, torturowanego dziecka były nie do wytrzymania, goniły mnie aż do naszego biwaku, usiadłam wreszcie w kącie, zatkałam uszy dłońmi i rozryczałam się na głos.
Autorka walczy również z aborcją, co w pełni popieram. Przecież nienarodzone jeszcze dziecko, nie jest niczemu winne, nie miało wpływu na to w jaki sposób zostało powite, dlaczego więc miałoby za to płacić najwyższą cenę, jaką jest śmierć? Każdy zasługuje na szansę, by móc żyć, nawet takie małe niewiniątko. Jeśli akurat matką ma być kobieta, która tego dziecka nie chce, niech je urodzi i odda do adopcji, ale niech nie pozbawia go życia.
Naszym przesłaniem jest promowanie czystości i taka jest formuła naszego zakonu. Mamy być odtrutką na seksualne rozpasanie i powstrzymywać zbrodnie na tym tle, mamy cywilizować okrutne tradycyjne praktyki, takie jak prasowanie piersi czy obrzezanie dziewcząt, bez znieczulenia i niejednokrotnie w strasznych warunkach, chcemy wpłynąć na ograniczenie niepohamowanej rozrodczości, a przede wszystkim walczymy z aborcją.
Mirosława Kostecka działała w słusznej w jej mniemaniu sprawie, której oddawała całe swoje serce. Dbała o swoich podopiecznych, niejednokrotnie stając do walki ze zbrodniarzami. Nie wszystkim podobało się to, co robiła, dlatego musiała być zawsze czujna i zabezpieczona. Ale kiedy jej Zakon był zagrożony, ona nie uciekała, tylko stawała do walki z oprawcą próbując ratować to, czemu poświęciła tyle swojego życia.
Śmiało mogę stwierdzić, że autorka to kobieta odważna, pełna świadomości swoich czynów. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że z niektórymi jej działaniami się nie zgadzałam, zwłaszcza tymi wykonywanymi na chłopcach, którzy nie byli świadomi tego co ich czeka.
Książka ta jest autobiografią, wspomnieniami autorki z jej życia i z jej przemiany. Jako młodziutka Mirka często musiała znosić szykany ze strony żołnierzy, bo przecież płeć żeńska uznawana jest za tę słabszą. Jak się później sami przekonacie, autorka udowodniła, że wcale nie jest to prawdą i że w kobietach również może płynąć ogromna siła. Historia przedstawiona na łamach tej książki pokazuje nam szukanie swojego miejsca na ziemi przez naszą bohaterkę. Pozycja ta z całą pewnością nie należy do lekkich i przyjemnych, wręcz przeciwnie, jest szokująca, a momentami nie dowierzamy temu o czym akurat czytamy. Czasami musiałam zrobić sobie chwilę przerwy, aby odetchnąć, przemyśleć wszystko na spokojnie. Czytelnik tak naprawdę dopiero po przeczytaniu całej pozycji uświadamia sobie, że Mirka tak naprawdę choć w nieco niekonwencjonalny sposób, to tak naprawdę działała, aby poprawić byt wielu ludzi. Trzeba zaznaczyć, że choć promowała czystość, to nigdy nikogo nie zmusiła do zabiegu, zawsze pozwalała podjąć ostateczną decyzję danej osobie.
Podobno zabieg histerektomi oraz mastektomi poprawia kondycję kobiety, odmładza ją. Zresztą sama autorka opisuje to na przykładzie dwóch bliźniaczek, które poddały się tym zabiegom, z tym, że różnica w zabiegach wynosiła rok przerwy pomiędzy jedną, a drugą dziewczyną. Widać widoczne zmiany pomiędzy dziewczyną po zabiegu, a tą przed zabiegiem.
Żołnierka gorejąca to bezsprzecznie kontrowersyjna książka, która zawiera w sobie drastyczne opisy powszechnych praktyk obrzezania, którego do dzisiaj dopuszczają się przedstawiciele innych krajów. To książka o której z całą pewnością nie sposób będzie zapomnieć. Historia przedstawiająca nam całkiem inny świat. Zachęcam do przeczytania.